
Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni…
… a ja zamiast czerpać garściami ze świeżo pozyskanej wolności, pójść w tango do miasta, wykupić bilety na cały repertuar okolicznych kin, puścić na full ulubioną płytę i tańczyć do utraty tchu, zabrałam się za remont ich pokoju. Tak, to chyba starość. Pamiętam jednak, że tak robiła moja mama – gdy znikałam na obozy żeglarskie, harcerskie i wędrowne, mama zabierała się za tuningowanie mojego pokoju. Czasem były to niewielkie zmiany, ot, odrobina porządku, poukładanie ubrań wedle kolorostyki czy zutylizowanie starych zeszytów. Innym razem w ruch szedł wałek z farbą emulsyjną, a nawet wiertarka i śrobokręt.
Ja w tym roku nie planuję rewolucyjnych zmian, kolor ścian odpowiada mi i nawet chyba nie są jeszcze dramatycznie brudne. Natomiast podkręcić funckjonalność i ergonomię można zawsze, szczególnie w pokoju dziecięcym. Dać im możliwość pochowania tych wszystkich kolekcji, piórek, kamyków, plastelinowych dinozaurów, jarzębinowych korali sprzed dwóch lat, pocztówek od przyjaciół, dyplomów za pierwsze, trzecie i piąte miejsce, figurek z jajek-niespodzianek, kawałków kory, które miały stać się łodziami, ale jakoś zabrakło weny (nie wyrzucaj, mamo!).
W tym roku planuję nie tylko zawiesić im dodatkowe półki na książki (dotychczasowe piramidki przy łóżkach zaczęły się niebezpiecznie przechylać) oraz dodać kolejne koszyki, schowki i pudełeczka. Wrzucam im także tablicę, która ma usprawnić organizację nowego roku szkolnego. Można na niej notować ważne hasła, na przykład, że na wtorek trzeba przynieść pastele, a w piątek jest wyjście do teatru (koszula!). Myślę, że to nie będzie głupia rzecz zrzucić na dzieciaki odrobinę odpowiedzialności za pamiętanie. Wszak pojemny dysk matki ma swoje ograniczenia. Poza tym to także niezbędny trening odpowiedzialności.
A Wy – wszyscy szczęśliwi na chwil kilka wolni od pociech rodzice?
Odpicowujecie dziecięce pokoje, czy wręcz przeciwnie – korzystacie z wolności w zgoła inny sposób? 😀