
Garden party season czas start!
Latem kocham to, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki.
Łatwe i do zrealizowania od zaraz.
No bo zacznijmy od obiadów: wystarczy torebka bobu, pęczek szparagów i kilka młodych ziemniaków. Czy ktoś się będzie skarżył, że zabrakło schabowego? Nie sądzę. Na śniadanie od kilku tygodni serwuję owsiankę z kopą truskawek. Nie nudzi się, choć repertuar niezmienny. Po pracy i szkole online, wybywamy na zieloną łączkę. Nie musimy planować, brać termosu z rozgrzewającą malinową, zastanawiać się ile warstw włożyć na grzbiet, poprawiać szaliki, szukać rękawic, wiecznie pozbawionych pary. Po prostu wychodzimy. Bierzemy rowery, a czasem nie. Hulajnogę albo niekoniecznie. Koc po pachę, jak nam się zachce. Wolność, prawdziwa wolność.
I wiecie co? Od niedawna jesteśmy szczęśliwymi właścicielami ogródka działkowego! W samym środku miasta, choć nieco na uboczu. Jako pacholę uważałam działki za rozrywkę dla ludzi w podeszłym wieku, a teraz najwyraźniej sama osiągnęłam ten wiek! 🙂 Uważam, że to fantastyczna sprawa i doskonały pretekst oraz miejsce, by pielęgnować życie rodzinne i towarzyskie. Składkowe garden-party to rzecz niekłopocząca, niegenerująca bałaganu w domu, nie wymagająca szczególnej animacji zajęć dziecięcych. Na zewnątrz dzieci zawsze wiedzą czym się zająć, choćby miały do dyspozycji kałużę i patyk. A my? A my w tym czasie oddajemy się błogiej kontemplacji chmur na niebie. Lekkiej rozmowie. Muzyce, sączącej się cichutko z przenośnego głośnika, tak by nie zakłócać podobnej celebry sąsiadom. Raczymy się lemoniadą, czereśniami (choć mogłyby stanieć, no naprawdę!) i jest nam taaaaak dobrze.
Przy okazji doskonały tip – jeśli nie chcecie słyszeć bez przerwy: mamo pić, mamo nalej, mamo gdzie jest picie, zaopatrzcie się w pękate słoje z kranikami. Temat podawania picia znika. Dzieciarnia obsługuje chętnie i bezproblemowo. Jest także tip numer dwa – najlepiej mieć dwa słoje. Drugi może zawierać zgoła inne wypełnienie. Dajmy na to lemoniadę z dodatkiem lekkiego, białego wina.
Have fun! 🙂