
Cześć, listopadzie!
Jeszcze dobry miesiąc do momentu, w którym odpalimy cały ten świąteczny kram: śnieżynki, rudolfy czerwononose, gałązki świerkowe i kilometry bożonarodzeniowego oświetlenia. Warto zachować powściągliwość w tej kwestii bo nic nie cieszy tak bardzo jak rzecz wyczekana i wytęskniona. Na razie możemy budować atmosferę innymi środkami, a jest ich trochę!
Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam motyw gwiazdy. Jest on, owszem, mocno kojarzony z dekoracjami bożonarodzeniowymi, ale nie jest też tak, że święta mają na gwiazdę monopol. W estetyce skandynawskiej to stały element dekoracyjny domowej przestrzeni pojawiający się nie tylko w okresie okołoświątecznym. Ich niezawodne hygge, czyli sztuka czerpania radości z przebywania razem w domowej, przytulnej przestrzeni, wiąże się nierozłącznie właśnie z dekorowaniem wnętrz w taki sposób, żeby wręcz zachęcały do pozostania w domu.
No więc gwiazda. Ale to nie jedyny akcent, który wprawia mnie w późnojesienny błogostan domowy. Bardzo lubię tkaniny udające futro. Najlepiej białe. To również odwołanie do estetyki rodem z północy kontynentu. Takie dywaniki, narzutki i poduszki zawsze królowały w skandynawskich magazynach wnętrzarskich, przywożonych przez moją rodzinę, która od dziesięcioleci mieszka w szwedzkim Malmo. Oprócz tego – wiadomo – masa świeczek, tealightów, lampionów. Rozświetlamy listopadowe wieczory i sprawiamy, że nasze wnętrza spowija ciepło, jasność i miękkość.